Ariadne podaje nić, przed nami korytarze, wstęgi ścieżek, niepoliczone wejścia, albo wyjścia...

DIALOGUE-------DIARY-------E-PRUS-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

YOU TRANSLATE

14 czerwca 2007

Orpheus, lira - pęknięta struna cz. 2

Kulturze świata od początku towarzyszą: narodziny i śmierć. Między tymi słupami granicznymi dzieje się pełnia. Właściwie trzeba by pytać: jak się narodzić - czyli jak również żyć? A potem pytać: jak umierać - czyli, po co umierać? Jak umierać - odpowiedź ta realizuje się w kwestii - jak żyć.
W greckiej mitologii miejsce lub przestrzeń, gdzie po śmierci idą ludzkie dusze, jawiły się mglisto i niepewnie. Było to tym bardziej przygodne; miejsce i przestrzeń, i kondycja odchodzącej duszy człowieka; jeśli nie zaznaczył swojego imienia w świecie ludzi żyjących. Akcent tego signum musiał przekraczać powszedniość, codzienność ludzkich poczynań, konwencję pospolitych spraw. Akcent tego signum musiał się odwoływać do wewnętrznego, czy nawet duchowego, nurtu wydarzeń - zgodnie z tradycją. Akcent tego signum wyróżniał i przenosił do punktu charakterystycznego rozdroża, do zbiegu trzech dróg - choć starożytni Grecy uznawali tę sytuację za najbardziej przerażającą. A jednak takie "akcentowanie" (accentus gravis; accentus acutus; accentus circumflexus) musiało się spełnić, by los pojedynczego człowieka był trochę jaśniejszy, był bardziej przewidywalny, po przekroczeniu bramy śmierci - domostwa Hadesa (gr. "Haidees - Aidees).
Wspomniany Władca podziemi, dokąd po śmierci udawała się dusza człowieka, miał także inne imiona: gr. "Chthonios, Katachthonios, Kataibatees; Eubuleus, Polidegmoon", a wreszcie właściwe i najczęściej używane "Plutoon." Jego postać dałoby się ująć w słowach gr. "kymeen - afidees." Nie tyle byłaby to postać, ile paradoksalnie wyrażone w słowach oblicze Władcy podziemi - co też kryje się za hełmem, który w istocie jest niewidzialny? Hełm, którego nikt z żyjących ludzi nie widział; jabłko granatu, którego czerwieniejące pestki ludzie smakowali; były atrybutami Hadesa władcy podziemi. Oprócz wspomnianych w swoim królestwie, tzw. domostwie Hadesa, miał pełnię świata płynnych i stałych minerałów, wszystkie nasiona i zawiązki roślin, lecz przede wszystkim zarządzał duszami, które musiały się cofnąć do początku - zgodnie z obrotami koła narodzin i śmierci. Jako zatem Chthonios, Katachthonios i Kataibatees, był "przedstawiał" sobą nieznaną, mroczną lub także domyślną stronę Zeusa. Obok tego mógł być również maską, złotą maską, za którą kryły się potężne bóstwa chtoniczne z głębokiej i odległej przeszłości. Nikt nie chciał więc niszczyć tę maskę - próbował jedynie Herakles (gr. "Heraklees").
Ponoć wejście do domostwa Hadesa znajdowało się na przylądku Tainaron w Lakonii, na południu Półwyspu Pelopones. Było też wiele innych bram, przeważnie związanych z odmiennymi wersjami mitu o Demeter (gr. "Deemeteer") - np. obok źródła Kyane w pobliżu Syrakus; nad brzegami jeziora Pergus w pobiżu Enna; nad jeziorem Avernus w Italii; w okolicach Heraklei w Bitynii... Wielość bram domostwa Hadesa mogło sugerować obecność w tych miejscach znaczących nekropolii - od niepamiętnych czasów. A nawet prawdopodobnie lokalizowało ośrodki kultu chtonicznego, prastare obrzędy lub misteria przechodzenia "na tamtą stronę."
Zaraz za progiem bramy domostwa Hadesa rozciągały się jałowe łąki, Łąki Asphodelowe. Były w niezwykły sposób jałowe, bo stale pokryte kwiatami, aż złociste kwitnieniem - nie dawały owoców. A zaraz obok stał gaj czarnych topoli - miejsce poświęcone Demetrze. I zaraz w pobliżu biegła droga ku rubieży - na spotkanie innych trzech dróg. Lecz właściwy sposób podróży po "pomieszczeniach" domostwa Hadesa był w gestii Hermesa. Dusze ludzi, którzy przekroczyli próg śmierci, jak chmary krzykliwych nietoperzy prowadził Hermes. Musiały więc na swojej drodze spotkać trójgłowego Cerbera (gr. "Kerberos"), przewoźnika Charona (gr. "Charoon") i jego łódź; a także ugasić pragnienie u krynicy Lethe (gr. "Leethee") - czyli przerazić się na zawsze; dać się ogołocić do szczętu; a wreszcie zapomnieć o powrotnej drodze.
Najgłębiej w świecie podziemi leżał Tartar (gr. "Tartaros"), to jakby o rzut spiżowym kowadłem poprzez dziewięć dni i nocy poczynając od domostwa Hadesa, a powyżej lub obok znajdowało się Elisium, czyli też podobnie - o rzut poprzez dziewięć dni i nocy. Lecz również te najdalsze miejsca, osobne krainy, mogły przybliżyć się. U zbiegu trzech dróg przebywali sędziowie: Aiakos, Minos i Rhadamanthys, których decyzja szybko przenosiła do właściwej części świata podziemi. Oprócz tego bramą na Elisium były: źródło Mnemosyne (gr. "Mneemosynee"), woda pamiętania, i rosnąca obok biała topola.
Orpheus ruszył, schodząc w podziemia, by w pewnym sensie poddać w wątpliwość ustalony bieg rzeczy - by postawić pytanie o sens istnienia. Jeśli już narodzić się, to jak? Jeśli umierać, to po co - którą wybrać z trzech dróg na rozstajach?

4 czerwca 2007

Orpheus, lira - pęknięta struna cz. 3

Orpheus poczynając od Pierii, krainy Muse; zatem poczynając od północnych rubieży Masywu Olimpijskiego; ruszył południowym szlakiem poprzez lądową Grecję, aż do dolnego krańca Peloponezu. Tu na najbardziej wysuniętym na południe fragmencie Półwyspu Peloponez znajdowała się brama do domostwa Hadesa - Tainaron. Może głęboka grota Tainaron była w zasadzie nekropolią, miejscem pochówku, o tradycji ginącej w pomrokach czasów. Musiała być najsłynniejszym z takich miejsc, ponieważ właśnie tam udał się Orpheus, chcąc dogonić, odchodzącą wstecz Eurydike. Czyli wyruszył do samych źródeł - do sedna problemu umierania.
Już od samego początku tej karkołomnej wyprawy towarzyszył Orpheusowi Hermes, bo był przewodnikiem wszelkich podróży, a szczególnie w nieznane, tych arcy- niebezpiecznych. Oprócz wspomnianych spraw z Orpheusem łączyła go muzyka i poezja - umiejętność snucia istotnej inwokacji; umiejętność snucia pieśni twórczej oraz wiążącej; jakże cenne w takiej wyprawie elementy.
Zatem Orpheus i Hermes przeszli przez całą Grecję lądową w linii prostej od północy na południe do groty w miejscu zwanym Tainaron. Już wtedy prawdopodobnie Hermes miał przy sobie zgodę bogów olimpijskich, by Hades puścił wolno Eurydike lub by dał szansę jej wyzwolenia z okowów mroku. Czy wiedział o tym Orpheus? Chyba nie, ponieważ wielki smutek przyspieszał jego kroki lub też doskonale pojął "procedurę" umierania; przedział czasu, jaki musi upłynąć, by duchowe umieranie stało się nieodwracalne. Fizyczny proces odejścia Eurydike ze świata żyjących ludzi już się dokonał - był w rzeczy samej nieodwracalny. Ale także Orpheus wyruszył w pogoni za swoim marzeniem.
Co więc mogło się wydarzyć na przedprożu i w dziedzinie Hadesa? Oto przybyli dwaj biegli (czy nawet najbieglejsi) lirnicy i kitharodowie, a przy tym mistrzowie tajemnego słowa - Orpheus i Hermes. Pojawił się paradoksalnie "chaos" w świecie podziemnym, królestwie przysłowiowych: absolutnej niepewności, zapomnienia i arcy-chaosu. Charon porzucił wiosła i nadmiar oboli; Cerber przestał być szakalem dusz; Ixion opuścił krzyżujące koło...
Eurydike przekroczyła rzekę zapomnienia, w istocie strumień i źródło Lethe. Stała więc z boku, nie rozpoznając Orpheusa - lekko utykając na nogę i nie czując nic. Jej obraz, forma psyche, były coraz dalej; coraz dalej... Lecz Hades posłuszny tym razem woli Gromowładnego i oczarowany sztuką lirnika i kitharoda przywołał na chwilę niknący obraz, pierzchającą psyche - przywołał i kazał iść za Orpheusem i Hermesem w odwrotną stronę, ku światu ludzi żyjących.
Wyruszyli więc Orpheus i Hermes, a za nimi utykająca Eurydike. Przy tym Hades nakazał Orpheusowi, by nie patrzył za siebie, póki nie przekroczą bramy świata. Nakazał, by Orpheus nie oglądał wcielającej się psyche - wyróżnionej z mroku i mgły. Tkanej rzeczywiście na nowy sposób. Czy będzie więc ta sama Eurydike, co dawniej? Czy po przekroczeniu Lethe powróci jej pamięć?
Poszli zatem ku górze - Orpheus, wielki poeta i muzyk; Hermes, bóg wielkiej przygody; Eurydike - psyche, postać wychodząca z mroku i mgły.

3 czerwca 2007

Orpheus, lira - pęknięta struna cz. 4

Jednak prawie już na progu bramy świata nagle dochodzi do tragedii. Orpheus odwraca się...a teraz musi wypełnić się wola Hadesa. U wyjścia z podziemi jeszcze przez chwilę stoją pełni pathosu Orpheus i Hermes - a Eurydike miarowo z upływem sekund cofa się. Za nią podąży Hermes, by odprowadzić do mrocznego miejsca. Ten obraz jest w pewnym sensie zaprzeczeniem umiejętności misteryjnych Orpheusa - skuteczność w prowadzeniu duszy ku światłu zostaje poddana w wątpliwość. Gdzieś więc wystąpił błąd. Potraktujmy nieopaczny ruch Orpheusa jako skutek, a nie przyczynę. A może epopt Orpheus zrozumiał, że brama świata, przedproże krainy żyjących ludzi, nie jest właściwą bramą, by uzdrowić Eurydike - uwolnić ją od fatalnych wpływów domostwa Hadesa? A może władztwo Hadesa rozciąga się dalej, niż się wydaje - przekracza bramę świata?
Mimo faktycznej porażki Orpheusa, jakby na własne życzenie, okazuje się, iż do pewnego miejsca na drodze można poprowadzić duszę, Eurydike, zatrutą pestką jabłka granatu, zasłoniętą mgłą i mrokiem. Wyczuwa się, że mit o wyprowadzaniu Eurydike z domostwa Hadesa chce przede wszystkim nakreślić kierunek. Wyzwalana dusza powinna przejawić wolną wolę - to Eurydike powinna świadomie decydować, czy chce powrotu do świata żyjących ludzi, czy nie. I tu właśnie tkwi najważniejsza przeszkoda, której epopt nie pokona; która podda w wątpliwość wiedzę i misterium; która ukaże niedoskonałość sztuki i umiejętności Orpheusa.
Co zmierzał uczynić wielki muzyk i wtajemniczony Orpheus? Co naprawdę uczynił? Czy jego wyprawa do domostwa Hadesa po Eurydike nie jest czasem "krisis" - odsiewaniem plew od ziaren?
Nie wszystkie więc elementy świata wewnętrznego nadają się do przemiany, do rozświetlenia, do wyjścia poza regułę ananke. Część tych elementów powraca ku światu mroku, a inna część rozpocznie wędrówkę ku górze. Prawdopodobnie wśród ziaren wyróżnionych przez Orpheusa mieści się wolna wola w podejmowaniu świadomej decyzji. Kryzys zniewolonej duszy; kryzys duszy, którą niszczy drobne ziarno jabłka granatu; kryzys egzystencji, w którą wpisana jest droga wstecz, powrót do początku - zarazem otwierają i uwalniają. Bezwolna Eurydike musi iść wstecz, lecz wolna Eurydike rozpocznie transmutację psyche.
Trzeba więc dotrzymać kroku Hermesowi i Orpheusowi - przewodnikowi i epoptowi.

2 czerwca 2007

Znak wyzwolenia - etiuda

Problem sprowadza się do prostego pytania - jak tam wejść?

W zasadzie kogo to interesuje, przecież życie toczy się samo przez się. Są raz na zawsze ustalone reguły kondycji ludzkiej, więc po co zajmować się analizą nieuchronnego biegu spraw. Narodziny świadomości, oświetlenie mroków psyche; które "dokumentują" mity greckie (właśnie mity greckie a nie inne); dają sprzeczny z powyżej sugerowanym obraz rzeczy - obraz ludzkiej kondycji. Nie ma więc w ścisłym sensie fatum, nieuchronnego biegu spraw, raz na zawsze ustalonego przeznaczenia.
To wszystko, co wynika z indywidualnego losu, trzeba dopiero lub też płynnie komponować i odnosić do konkretnych, niepowtarzalnych, przejawów przyczynowo-skutkowej rzeczywistości. Również płynność rzeczy nie jest wszechogarniającą regułą - muzyczne zmienne są harmonijne i dysharmonijne wobec kontekstu.

Pesymistyczna wymowa wierzeń Sumeru, wyrażona tam koncepcja człowieka, prawdopodobnie opiera się wyłącznie na spostrzeżeniu, że los ludzki nieodwracalnie zmierza w stronę kondycji "ziarna i korzeni rośliny", pod płytką warstwą ziemi. W starożytnym Egipcie człowiek albo osiąga "kraj amenthi", albo jego przeszły los pokryje żar i piasek pustyni. Osoba nie ma nawet prawa do metafizycznej, wewnętrznej wolności, by zaznaczyć swoją niepowtarzalną obecność np. w "barce milionów lat." W starożytnym Egipcie obowiązuje surowy kanon, hierarchia wcielającego się boga, które budują wewnętrzny i zewnętrzny świat.
Dopiero mity greckie ukazują pathos i tragedię wielu ludzi (i każdego z osobna, bo pada jego imię) - tych również ludzi, którzy podnieśli bunt wobec kanonicznej struktury; wobec fatum, ananke (ktoś przecież kreśli ten ciąg przyczynowo-skutkowy - lecz nie Zeus Gromowładny); wobec zwyczajowej nieuchronności. Bunt tych ludzi był poniekąd beznadziejny, bo spotkała ich przesadna kara. Sposoby wymierzania kary często były przejawem absurdu, przejawem pychy i metafizycznego wprost błędu bogów olimpijskich - co relacjonują mity. Bywało, że bogowie olimpijscy musieli odpowiedzieć za wyrządzoną krzywdę, za ingerencję w ukryte przeznaczenie - rzeczywisty los człowieka.
Raz jeszcze pojawia się pytanie - jak tam wejść? Jak wchodzić do wnętrza mitu i wychodzić? Proces kształtowania się świadomości, którego mity greckie są początkiem i rozwinięciem, powinien odzyskać rangę aktualnego symbolu. Prawdziwe imię - znak wyzwolenia.

1 czerwca 2007

Hermes i daimonion

Robert Graves posłużył się ideą "Wielkiej białej bogini" oraz wątkiem "świętej zbrodni", by przybliżyć i uaktualnić mitologię celtycką, a także antyczną mitologię grecką. Oczywiście, kontekst wypowiedzi i odniesień ma szerszą perspektywę. W hipotezie, którą prezentuje Graves, chodzi przede wszystkim o przywrócenie mitu jako naczelnego tematu poezji. Ponieważ artysta powinien posługiwać się właściwym tematem - tematem nośnym i inspirującym. Ujęcie wybranej przez artystę rzeczy ma decydujące znaczenie. W tym przejawia się indywidualność twórcza; oryginalność wypowiedzi; rozmach i przemiana duchowa. Lecz jeszcze ważniejszy jest temat, osnowa indywidualnego wątku. Czy sedno tematu ukazuje się wprost, czy bardziej przypomina system podziemnych przepływów - to już inna rzecz.

Hipoteza Roberta Gravesa wykracza poza granice naukowego wykładu. Jest to okoliczność w pewnym sensie niebezpieczna. Zagraża pseudokulturze, akademickiej obróbce mitologicznych tekstów i ma wiele innych konsekwencji. Np. przekreśla regułę wypracowanych oczywistości. W myśl hipotezy Gravesa czasy i przestrzeń mitu nie przeminęły. Antyczny mit grecki jest wciąż aktualny - jeśli można tak powiedzieć, ma moc sprawczą. Co z tego, że współczesność zapomniała; mit traktuje jako skamielinę; czy też jako źródło do badań nad kultem i obyczajowością epoki starożytnej.
Jeśli więc artysta nie zechce docenić tej podziemnej rzeki, nurtu kultury, to błąka się po krainie cieni. Nic nie wyciągnie go z koszmarnego snu. Nic także nie będzie burzyć spokoju i samouwielbienia. (Może lepiej być z utopionym w dzbanie miodu...)

Jednak artysta nie spotka Hermesa i daimonion, ani drogi na pola Elizjum, póki nie odnajdzie znaczenia mitu.

R. Graves, Biała bogini, Warszawa 2000.
R. Graves, Mity greckie, Warszawa 1992.
R. Graves, R. Patai, Mity hebrajskie, Warszawa 1993.


Epirrhema

będziecie na przyrodę patrzeć
by jedność w wielości dostrzegać;
nic co zewnętrzne, nic co wewnętrzne:
bo jest w środku, to wszem objawione.
przeto bez opieszłości chwytajcie
tę świętą i odkrytą tajemnicę.


światłem prawdziwym radujcie się,
światła igraniem rzeczywistym:
nic więc co żywe nie jest jednym,
wielość bowiem sobą przejawia.


Johann Wolfgang von Goethe
(tłum. Danuta Salagan, red. poet. K. Salagan)